II Ogólnopolski Zlot Grupy ROVERki.pl (28-30.09.2001) Drukuj
Dodany przez God   
poniedziałek, 29 października 2001 14:54

Wracając do piątkowej imprezy, należy dodać, że przywitaliśmy się bardzo wylewnie tzn. wylaliśmy mnóstwo piwa na podłogę w domku u Irka i Jurka oraz w gardła, nie oszczędzając się ani trochę. Kilka okazałych przewrotek świadczyło o znacznych ilościach spożytych trunków . Szczególnie chciałabym wyróżnić "skok na stół" wykonany przez...

[ zdjęcia i filmy (186) | wrażenia Marty | program Zlotu ]

II Ogólnopolski Zlot Grupy ROVERki.pl

Po pierwsze i bardzo istotne - było nas mniej niż się spodziewaliśmy. Gdyby nie osoby z zewnątrz, które dowiedziały się o zlocie z "Gazety Wyborczej" i "Auto dziś i jutro" by było nas całkiem mało :-(. Ostatecznie, wliczając również tych, będących przez 2-3 godzinki można stwierdzić, że na zlocie pojawiło się 20 Roverów łącznie z 35 osobami na pokładzie.

Mam mały żal do tych, którzy byli zapisani, nie poinformowali, że nie przyjadą i nie pojawili się (chodzi tu szczególnie o osoby, które miały nocować). W związku z tym faktem podniesiono cenę noclegów co zżarło nerwy Gosi (wspaniałej organizatorki) a pozostałym podrożyło zaplanowane koszty. Refleksja na przyszłość - należy "z góry" zbierać pieniądze na noclegi tytułem kaucji. I tak będziemy chyba robić. Tyle o rzeczach nieprzyjemnych. Teraz o milszych sprawach. Dziękuję wszystkim, którzy przybyli. Jedni gnali do nas totalnie zaziębieni, inni zasuwali kilkaset kilometrów, by być z klubowiczami choć przez 2-3 godziny. Chwała im za to.

Piątek wieczór - typowo integracyjny. Uważam, ze atmosferę świetnie oddała Marta (dla niewiedzących - narzeczona Wiktora) w swoim opisie zamieszczonym poniżej. Było nas tego wieczora ok. 13 osób.

Sobota rano - śniadanko o godz. 9.00, potem od 11.00 część konkursowa. W jej trakcie dobijali jeszcze kolejni zlotowicze. Był konkurs wiedzy o historii Rovera (zresztą dość trudny) w formie testu. Najlepiej spisali się tu Gosia i Tomi, następnie Wiktor i 3. lokatę zajął Rafał. Potem test o ruchu drogowym. Tu brylował Andrzej, potem równorzędnie Marcin i Emil, 3. lokata - Magyster. Miedzy teorią przeplatały się konkurencje sprawnościowe. Głównie dojazdy do "ściany", lini pionowej na drodze, przejazd po linii, itp. W sumie 4 czy 5 konkurencji, punktowanych sumarycznie. Tu pierwsze miejsce należało do pana Adama (który przybył do nas wraz z małżonką dowiedziawszy się o Klubie z mediów), 2. miejsce Tomi, 3. - Magyster. Od samego rana trwały wybory "Pięknisia Zlotu" czyli najładniejszego Roverka. Każdy uczestnik miał prawo głosu, karteczki były wrzucane do urny a potem głosy komisyjnie, tzn. w obecności wszystkich, zliczone. Wielkim wygranym był tu Emil a właściwie jego 420D w kolorze "British Racing Green" z jasna skóra w środku i licznymi drewnopodobnymi dodatkami. W czasie konkursów dotarł do nas również pan Marek z Siedlec, zajmujący się sprzedażą części nowych i używanych m. in. do Roverów. Ponieważ czas dla niego był przeznaczony po obiadku a On musiał dość szybko uciekać, musieliśmy na szybko zweryfikować harmonogram i dać mu "jego pięć minut" jeszcze w "bloku konkursowym". Zapoznał nas pokrótce ze swoją ofertą, porozmawialiśmy co można (i za ile) kupić u Niego do naszych samochodzików. Później obiadek a potem Jury udało się na obrady a reszta zlotowiczów miała się zająć dopieszczaniem swoich R. Fakt, ze pan Marek musiał zaraz po obiedzie uciekać spowodował osłabienie tego punktu programu i towarzystwo "nieco rozeszło się po kątach". Potem - wręczenie nagród, omówienie spraw klubowych, propozycji stowarzyszenia, etc. "Piękniś Zlotu" otrzymał wspaniały puchar z grawerką, którego fundatorami byli organizatorzy imprezy czyli Gosia i Tomi (w ramach odwzajemnienia Emil i Ania wykupili cały zapas piwa z lokalnego sklepu i musieliśmy go wieczorem wypić ;-). Potem nagrody w pozostałych konkurencjach (ich sponsorem był w większości pan Marek z Siedlec). 1. miejsce - drewniany parasol z napisem ROVER; 2. miejsce - długopis Parker z logiem Rovera lub Roverowe etui na klucze, 3. miejsce - etui lub długopis z logiem Mini. Po wręczeniu nagród i omówieniu testu historycznego przystąpiliśmy do omawiania spraw klubowych. Najpierw odbyła się prezentacja czarnych koszulek polo z naszym klubowym logo (wyglądają naprawdę super, haft jest OK) oraz klubowego znaczka. Potem omówienie problemu finansowania Klubu. Skarbnikiem został wybrany Wiktor i to on jest odpowiedzialny za założenie konta, zbieranie składek, inwestycje. Składkę ustaliliśmy na poziomie 30PLN rocznie z tym, że dodatkowo zbieramy za 4 m-ce bieżącego roku po 10 PLN, czyli sumując składka za 2001 i 2002 rok wynosi łącznie 40PLN. W tej cenie jest koszt utrzymania domeny (za 2 lata), produkcji klubowych znaczków i naklejek pod tablice, przygotowania grafiki do produkcji gadżetów. Każdy "składkowy" klubowicz otrzyma grupowa naklejkę, miejsce na swoja stronkę na serwerze, bezpłatny udział w klubowych imprezach, prawo do nabywania klubowych gadżetów bez dodatkowej marży, etc. Każdy chętny może otrzymać naklejki pod tablice rejestracyjne (bezpłatnie), gadżety klubowe (dla klubowiczów bez marży, dla sympatyków z pewnym narzutem). Potem poruszyliśmy kwestię stowarzyszenia, czyli sformalizowania Klubu. Zostały rozdane propozycje statutu i dyskutowaliśmy. Niestety pewne zagrożenie i niewiadome widzimy w sprawach finansowych, szczególnie jeśli zaczniemy mieć przychody z pseudo-działalności gospodarczej (czyli sprzedaż gadżetów). Musimy te kwestie jeszcze szczegółowo wyjaśnić i sprawa zostaje, póki co, odroczona. Nie ustaliliśmy miejsca i terminu kolejnego zlotu, wiosennego - jak na razie brak chętnych na jego organizację. W zamian pojawiła się koncepcja wspólnego spędzenia sylwestra i ma ona, jak mi się wydaje, pewne szanse na realizację. Na pewno nie w tak licznym gronie jakie było na zlocie ale część osób już zaseklarowała swoje 100% uczestnictwo w tego typu imprezie. Zobaczymy jak się to rozwinie.

W niedzielę śniadanko, pakowanko, sesja zdjęciowa, klejenie klubowych nalepek, wczesne pożegnania (z jadącymi daleko). Potem przejazd kolumną do Czerska (przy okazji zablokowaliśmy rondo w Górze Kalwarii, bo tylko jeden kierowca wiedział w którą drogę należy z niego zjechać :-). Po drodze mijaliśmy 3 Rovery. Jak pierwszy z naszych samochodów mrugał im światłami i trąbił, to ich kierowcy byli zdziwieni. Przy dziewiątym samochodzie w naszej kolumnie sami już machali rękami i trąbili ;-). Potem wspólny, kończący zlot obiad, pożegnanie, trochę łez u niektórych uczestniczek. No i deklaracje spotkania na następnym zlocie.

Irek



Wrażenia Marty z II Ogólnopolskiego Zlotu ROVERków w Wildze

Bardzo na świeżo po zlocie mam ogromną ochotę podzielić się (choć troszeczkę) z kimś moimi wrażeniami. Przede wszystkim nie wyobrażam sobie całej imprezy bez kilku osób. A to głównie za sprawą ich wkładu w organizację zlotu. Duże podziękowania należą się przede wszystkim Goni, Tomiemu, Irkowi i Wiktorowi, którzy włożyli dużo serca, czasu i kasy by wszystko przebiegło zgodnie z planem. Cieszy mnie również fakt, że kilka osób mimo łamiącej grypy i dużej odległości (np. Rafał i Aneta aż z Myślenic) lub innych planów, nie zawiedli i pojawili się na zlocie. Postawa godna naśladowania.

Należy zacząć, że spóźnialscy zawsze coś tracili. My (Marta i Wiktor) przyjechaliśmy w piątek ok. 21 i nie załapaliśmy się na początek imprezy, w tym pierwsze oglądanie nowonadjeżdzających ROVERków, wrażenia z podróży, pierwszy toast w Barze u Aniołów, czy większość rozgrzewającej Żołądkówki. Na szczęście Irek nas ocalił od zamarznięcia dzięki swojej piersiówce. Pogoda, mimo naszych obaw, nie popsuła szyków ani w sobotę ani w niedzielę. Wieczorem co prawda zakładaliśmy 10 warstw ochronnych (oprócz Ani - dziewczyny Emila), ale w dzień było fantastycznie - ok. 20 stopni i słoneczko. Wracając do piątkowej imprezy, należy dodać, że przywitaliśmy się bardzo wylewnie tzn. wylaliśmy mnóstwo piwa na podłogę w domku u Irka i Jurka oraz w gardła, nie oszczędzając się ani trochę. Kilka okazałych przewrotek świadczyło o znacznych ilościach spożytych trunków . Szczególnie chciałabym wyróżnić "skok na stół" wykonany przez Irka, który pamiętał ten fakt jeszcze do niedzieli, w odróżnieniu do wszystkich innych wrażeń piątkowego wieczoru. Alek też stracił większość imprezy domkowej w poszukiwaniu swojego apartamentu. Dzięki pomocy Irka dotarł na miejsce, ale nikt nie wie (łącznie z zainteresowanymi) ile czasu trwało odszukanie domku, który jak się w dzień okazało stał 10 metrów dalej.

Sobotni poranek był ciężki do tego stopnia, że zapaleńcy grzybowi, czyli ja i Gosia, nie byłyśmy wstanie się podnieść z łóżek o 7 rano (ależ w lesie pachniało grzybami). Pierwszy poranny posiłek okazał się zbawienny, bo dość obfity. Zresztą wszystkie posiłki były wyjątkowo smaczne i duże jak na postsocjalistyczną stołówkę a la Miś. Nawet panowie, ciężko zmęczeni oglądaniem swoich furek, nie narzekali. No i po śniadaniu zaczął się ... szał roverowy. Tu powinien wypowiedzieć się mężczyzna, jako że niestety nie uczestniczyłam we wszystkich wydarzeniach (Ach jaka szkoda!). Na początku oglądanie i pierwsze pytania do właścicieli. Potem otwieranie maski i wkładanie rąk i głów we wszystkie możliwe dziury. Wsiadanie, wysiadanie, problemy techniczne, odkrywanie wszystkich wad o jakich właściciele nie chcą się dowiedzieć, giełda: kto, za ile i gdzie, wymienianie adresów warsztatów, prezentacja możliwości sprzętów grających (hallo Magyster), konsultacje ofert zakupu i sprzedaży (Mate i Agata, wchodzi w grę tylko R!) itd itp. Takie czynności powtarzały się za każdym razem, gdy panowie zbliżali się do swoich aut. Następnie nastąpiło oficjalne rozpoczęcie części konkursowej, która była przerywana przez zjeżdżające się ROVERki. Maksymalnie było ich ok. 20 sztuk, w tym dwie 800tki. Szkoda, że nie zjawiła się żadna właścicielka ROVERka (Gosiu, kiedy Tomi kupuje ci tego Rovera Coupe?). W konkursach zręcznościowych wyróżniał się szczególnie pan Adam, który ze swoja 214stką "kanciakiem" pobił wszystkich (doświadczenie robi swoje). W konkursie wiedzy o ROVERze Tomi i Gosia wygrali miażdżąc wszystkich swoją wiedzą, po przestudiowaniu historii ROVERa dzień wcześniej. Niestety żaden z kierowców nie zdałby kursu na prawo jazdy, choć najlepiej poszło Andrzejowi i jego ekipie (co 3 głowy to nie 2). W międzyczasie pan Marek z firmy Marko, a jednocześnie sponsor części nagród, zaprezentował swoją ofertę części zamiennych. Najbardziej spektakularny był wybór "Pięknisia Zlotu". Wybór był trudny, decyzje dramatyczne (Jurek musiał wcześniej przetrawić obiad, by wrzucić głos do urny), aż w końcu ogłoszenie wyników. Większością głosów wygrał klasycznie zielony (British Racing Green) ROVER 420 D. Wielkie brawa i gratulacje dla Emila. Nagroda - puchar jak najbardziej zasłużona.

Tak nam zleciał prawie cały dzień. Całą dokumentację filmową i zdjęciową możemy zawdzięczać Rafałowi, Irkowi i Gosi, którzy nadrabiali brak dziennikarzy i fotoreporterów (niech żałują, że się nie stawili). Wieczorem wręczenie naród i spotkanie klubowe. Po kolacji, w zaanektowanym przez nas domku Andrzeja, Sylwii i Alka, spędziliśmy resztę wieczoru, gdzie próbowaliśmy wypić całe piwo postawione przez właściciela NAJPIĘKNIEJSZEGO (miło z Twojej strony Emil) oraz wiele regionalnych specjałów jak Perła czy Steffl przywiezione przez pozostałych. Było nas sporo (jeśli dobrze liczę to 17 osób), miejsca mało, gorąco, ale jakże przyjemnie! Spokojniej niż poprzedniego wieczora, gdyż wszyscy nauczeni doświadczeniem, mieli na uwadze obowiązek dojechania w niedziele do domu. Gonia zaproponowała a Wiktor zmotywował towarzystwo do nocnego spaceru, dzięki jednemu argumentowi: "Idziemy oglądać ROVERki". Na takie hasło nikt w tej ekipie nie jest obojętny, mimo godziny 23.00. Dłuuugi spacer znowu zakończył się w domku Andrzeja i ekipy, aczkolwiek dla mnie i Wiktora na tym zakończyła się sobota po wrażeniach całego dnia.

W niedziele leniwie spędzaliśmy czas. Po śniadaniu panowie dokonali oficjalnego przyklejenia nalepek klubowych, założyliśmy piękne klubowe koszulki i zorganizowaliśmy sesję zdjęciową na tle ośrodka, który został przez kogoś nazwany "Chujnia" (należało im się). A propos ośrodka, to odradzamy wszystkim korzystania z tego miejsca, głównie za sprawą nieuczciwości kierownictwa.

Po kawce i spakowaniu w ostatniej chwili dołączył do nas Krzysiek z dziewczyną i w kawalkadzie 10 samochodów wybraliśmy się do Czerska na zwiedzanie Zamku. Pięknie wyglądaliśmy na trasie. Do zwiedzania jednak nie doszło, gdyż wszyscy stracili chęć i zapał po incydencie Jurgena z niezrównoważonym motocyklistą. Jurek pojechał z policją na komisariat w Górze Kalwarii, a my wyszukaliśmy restaurację, gdzie (w niektórych wypadkach po godzinnym oczekiwaniu) spożyliśmy ostatni posiłek. Potem pożegnania, uściski i łzy i...niestety wszyscy się rozjechaliśmy w różne kierunki. Na szczęście mamy już plany by zobaczyć się jeszcze w tym roku, gdyż polubiliśmy się bardzo.

Marta



Program II Ogólnopolskiego Zlotu Klubu ROVERki.pl


PIĄTEK:
Godz. 17.00-20.00 - przyjazd i zakwaterowanie
Godz. 20.30 - kominek integracyjny w lokalu "U Aniołów"

SOBOTA:
Godz. 9.00-10.00 - śniadanko
Godz. 11.00-13.30 - blok konkursowy o tematyce "motoryzacyjno-Roverowej"
Godz. 13.30-15.00 - przerwa obiadowa
Godz. 15.00-16.30 - blok pomocy technicznej, czyli co szwankuje w naszych samochodach i jak możemy temu zaradzić (w tym czasie obecny będzie właściciel firmy "Marco" z Siedlec, zajmującej się sprzedażą używanych części do Roverów i MG)
Godz. 16.30-18.30 - sprawy klubowe, czyli omówienie kwestii stowarzyszenia i statutu, składek, kolejnych zlotów, przyszłości Klubu, itp. (również ogłoszenie wyników niektórych konkursów i wręczenie nagród)
Godz. 19.00-20.00 - kolacja
Godz. 20.30 - impreza integracyjna

NIEDZIELA:
Godz. 9.00-10.30 - śniadanie
Godz. 10.30-11.30 - wykwaterowanie się z ośrodka
Godz. 11.30 - wyjazd na wycieczkę do Czerska i okolic (tam m. in. wspólny obiad po którym nastąpi "oficjalne rozwiązanie Zlotu" ;-)

 




Opracował: Irek, Marta, RafałP, Kris